piątek, 27 stycznia 2017

Rozdział 3

Siedziałam sobie spokojnie na oknie na korytarzu i czytałam książkę o rewolucji przemysłowej w Wielkiej Brytanii, kiedy koś mi ją zabrał, tak zabrał MI książkę.
-Witaj najpiękniejsza, czytasz mugolskie książki?- Nott nie zdawał sobie sprawę co miałam w tym momencie ochotę mu zrobić.
-Cześć. – powiedziałam to najbardziej oschle jak tylko potrafiłam.
-A więc mam dziś trening o piątej wpadniesz, przyda mi się kibic- i na jego buzi pojawił się banan.
-Oczywiście, że przyjdę, w końcu to dobra okazja, żeby lepiej się poznać
-To bosko, muszę lecieć, bo trzeba powiadomić resztę drużyny o spotkaniu.- machnął mi tylko ręką na pożegnanie i zniknął za rogiem. A do mnie podeszła Mel i obie udałyśmy się na zielarstwo.
-A więc moi drodzy co wiecie o Kłaposkrzeczkach?- zapytał profesor Longbottom
- Jeśli dostaną za dużo nawozu, zaczną wić się i skrzeczeć z niezadowolenia. Bardzo trudne w uprawie, są bardzo wymagające.
-Doskonale panno Cecot, 5pkt dla Gryffindoru.- profesor Longbottom, bardzo lubił kiedy jego podopieczni wykazywali się na jego przedmiocie.
-Tak panno Berendt, jeszcze coś chce pani dopowiedzieć.- Wszyscy też przyzwyczaili się do tego, że zawsze dopowiadałam wypowiedź Mel, więc teraz nie musiałam nawet podnosić ręki.
- Z tego co czytałam to bardzo lubią gdy ktoś im śpiewa, uspokajają się wtedy i można je popodcinać. Pozyskiwany z nich sok wykorzystujemy w eliksirze uspokajającym.
-Bezbłędnie panno Berendt, żeby tak inni uczniowie posiadali choć odrobinę pani wiedzy albo panienki Cecot.- na twarzy nauczyciela pojawi się obraz smutku, miał pewnie na myśli syna swoich przyjaciół, który razem z Fredem zajęty był włosami krukonek siedzących obok nich.
-A wracając do tematu dziś waszym zadaniem będzie właśnie uzyskanie soku z Kłaposkrzeczka, a więc do roboty. Będę podchodził do każdego i oceniał postępy.- i tak zabrałyśmy się z Mel do pracy, pod koniec lekcji tylko my i jeden krukon ukończyliśmy bezbłędnie zadanie.
- Dla wszystkich, którzy skończyli to zadanie prawidłowo po 10 pkt dla domu, dla panny Berendt i panny Cecot oraz pana Daviesa. Brawo! Dziewczynki zostańcie chwile po lekcji, dobrze?
-Tak panie profesorze – odpowiedziałyśmy z Mel na raz.
-Panie Potter i panie Weasley proszę także zostać.- na twarzy profesora pojawił się tajemniczy uśmiech. Kiedy wszyscy już wyszli nauczyciel zaczął objaśniać nam swój plan.
-A więc chłopcy wasze oceny są jakie są, a dobrze wiecie, że nie chce pisać do waszych rodziców. Jednak wasze zainteresowanie na lekcji i olewackie podejście do niej zmusza mnie do podjęcia pewnych kroków. A więc moi drodzy, Hanna i Melisa doskonale radzą sobie z moim przedmiotem, z tego co wiem z innymi też doskonale. Haniu będziesz od dziś pomagać Jamesowi, a Meliso ty Fredowi, co dziennie macie się razem uczyć, a razem w znaczeniu nie całą grupą, bo panowie będą się nawzajem rozpraszać.
-Ale pnie profesorze ja pomagam Louisowi- na twarzy mojej przyjaciółki pojawił się grymas niezadowolenia.
-Pan Weasley radzi sobie dobrze, a Fredowi przyda się o wiele bardziej pani pomoc.
-No dobrze.- Melisa nie była zadowolona z tej decyzji.
-A profesorze Longbottom, a czemu nie mogę pomagać Fredowi, tylko muszę Jamesowi?
-Nie będę owijać w bawełnę jest pani lepsza, przypominasz mi moją przyjaciółkę, pan Potter jest gorszy od Weasleya dlatego przyda się większa wiedza.- ja też nie byłam szczęśliwa z tej decyzji, oh, no coż.
-Dobrze teraz zmykajcie.-wszyscy posłusznie wyszliśmy z szklarni. W sumie potem nie rozmawialiśmy już za wiele. Mel i ja stwierdziłyśmy, że nie jesteśmy głodne i poszłyśmy do pokoju wspólnego, gdzie nikogo nie było, więc mogłyśmy w spokoju pogadać.
-Ale profesor przegiął, to jest nie możliwe, alby te matoły się czegoś nauczyły.- i rzuciłam się na kanapę, a Mel na mnie. Od razu zaczęłyśmy się wygłupiać i tarzać po podłodze ze śmiechu.
-Zobaczymy jak będzie kicia jak coś to znasz pewnie jakieś odpowiednie zaklęcie na nich – to mówiąc przyłożyła mi poduszką. Jak ja lubiłam takie chwile.
- Oj znam. Wiesz, że mam zapas ciastek korzennych od mamy i pierniczków…- no mojej buzi pojawił się jeden moich szatańskich uśmiechów.
-Tego to ja w życiu nie odmówię, chodź, trzeba opróżnić te zapasy- pociągnęła mnie w stronę naszego pokoju.  Oddałyśmy się pałaszowaniu zapasów leżąc przy tym na łózkach i rozmyślając, co jakiś czas opowiadając sobie o tym. Reszta dnia minęła spokojnie, a o piątej siedziałam już na stadionie czekając na rozpoczęcie treningu.
-Nott wytłumaczysz mi co robi tu gryfonka?- zapytała Victoria Zambini- ścigająca domu węża.
-Przyszłam pokibicować mojemu dobremu znajomemu- puściłam do niej oczko.
-Tak właśnie, a w ogóle nie wiem czy wiesz, ale my się spotykamy.- wykrzyknął Nott na jednym wdechu.
-Tylko randkujemy, a nie chodzimy jeszcze! Ale to was teraz nie powinno interesować macie przecież trening.- usiadła zadowolona, ponieważ nikt już nie śmiał nic powiedzieć. Na koniec treningu miałam już gotowe sprawozdanie dla chłopaków, które zmierzałam dać Jamesowi podczas wspólnej nauki.
-Hania musimy chyba pogadać, chodź Scorp lepiej, żebyś ty też przy tym był.- Albus to mówiąc zaszedł mi drogę, udaliśmy się więc wspólnie w stronę zamku.
-A więc który to wymyślił?- Al. Dobrze znał swojego brata i mnie tez już trochę, więc wiedział, że bez powodu nie byłabym taka miła dla Davida.
-Oboje, ale co z tego?
-A to, że potem znów złamiesz biednemu Davidowi serce…- oboje spojrzeli na mnie z odrazą
-Al., a pomyśleć, że my też się w tobie podkochiwaliśmy…- Scorp teraz przegiął, nie byłam, aż taka zła.
-Odpuście sobie, to jego wina, że jest taki tępy i daje się tak łatwo mi zmanipulować. Ale jak chcecie wiedzieć to dostaje za to karę, musze uczyć się z twoi tępym bratem, żeby ten poprawił sobie oceny, mehhh….
-O to ty masz karę, a James pewnie się cieszy, bo wiesz mamy  z Scorem taką teorie, Rose też się z nią zgadza- na twarzy chłopków pojawił się ten uśmiech, mam przekichane.
-Jaką?!!!- już dawno nie byłam tak przerażona.
-No, że James jest o ciebie zazdrosny….- Scorpius nie dokończył bo mu przerwałam.
-Że co proszę, to jakiś żart, przecież ja się nawet z Fredem lepiej dogaduje niż z nim.- byłam tym nieźle poirytowana.
-No tak, ale Fred wyznał Rose, że James strasznie się wkurza jak ty gadasz z jakimś chłopakiem i nawet się pokłócili o twoje relacje z Fredem- kontynuował Scorp, lecz przerwał mu Al objaśniając  resztę.
-Bo wiesz, że ty i Fred to macie dość specyficzną relacje, a Jimowi to najwyraźniej mocno przeszkadza- czułam się taka zszokowana, nie wiedziałam co kompletnie powiedzieć.
-Fila ja wiem, że lubisz Freda, bo mieliście te swoje chwile i w ogóle, ale ta sytuacja, sam widzisz…- ohh, powiedziałam Scorpowi kiedyś o tym, że  nawet lubię bardziej Freda. Jejciu Jim nie wiem co o tym myśleć.
-Dobra jesteśmy już w zamku ja muszę zmykać, a tak po za tym to nie podoba mi się już Fred !- kiedyś tak, ale dziś, był jedynym facetem, który nie zakochał się we mnie tylko ja w nim….
-Czyli James ma szanse, no dobra żartuje, tylko nie bij, wiem, że kochasz jedynie Filemona i Melisę - Filemon to mój ukochany kotek, dostałam go na 12 urodziny od Mel, znaczyła dla mnie naprawdę wiele.
-Papa chłopaki- poszłam w stronę biblioteki, gdzie byłam umówiona Jamesem. Byłam zdziwiona, że był już na miejscu, on był na czas.
- No jesteś wreszcie, tak, tak jestem na czas, możesz już zamknąć usta.- oczywiście wszystko mówił w swój typowy szarmancki sposób.
-Dobrze, na początek masz tu taktykę ślizgonów. A teraz do rzeczy, masz tu książki potrzebne do opisania eliksiru usypiającego, do roboty.- podsunęłam mu książki, a ten zaczął je bezradnie wertować.
-Wiesz, bo jak już skończyłaś z Nottem, tak sobie pomyślałem- co on znowu kombinuje-, że mogłabyś się ze mną umówić, co?- powiedział to niczym słodki szczeniak, trzeba mu przyznać było to uroczę.
- Co, chodź naukę z tobą można zaliczyć do randek, chodź nie przyjemnych- jego twarz posmutniała
- Powiedz mi Fila, tobie jeszcze podoba się Fred? Czy to już tylko przeszłość- co on zamierza, ja i poduszczanie to się zawsze źle kończy -, nie będziesz mieć problemów, aby się ze mną umówić, więc jak?- miał mnie, kurde.
-Wiesz James jak ja cię nie lubię, ale wygrałeś, gdzie i kiedy?- obdarzył mnie tylko tym swoim szarmanckim uśmiechem
-Przyszły weekend, co będziemy robić to będzie niespodzianka.- nic nie odpowiedziałam, resztę wieczoru przesiedziałam w  milczeniu, pisząc swoje prace i sprawdzając prace Jima.
                         **
 Nie wiem czemu, ale lubiłam czwartki. Miałam wtedy dwie pierwsze godziny eliksirów, potem transmutacja i starożytne runy. Wstałam wcześniej i postanowiłam się przejść przed śniadaniem. Było przepięknie jesień w Hogwarcie jest niesamowita. Wszędzie pełno było kolorowych liści, które nadawały temu miejscu tyle żywiołowości. Nad jeziorem można było zauważyć mgłę, a ptaki na drzewach wesoło nuciły. I jak tu nie kochać tego miejsca. Byłam jedną z pierwszych osób na śniadaniu, ku mojemu z dziwieniu chwilę po tym jak nałożyłam sobie owsianki do Wielkiej Sali wpadł zaspany Fred, który od razu ruszył w moja stronę.
-Panno Berendt jaka z pani przykładna uczennica, szkoda tylko, że nie prefekt.- to mówiąc posłał mi jeden ze swoich uśmieszków.
-Z tego co pamiętam nie zostałam prefektem przez ciebie, bo niby nie można zamienić kolegi w żabę i trzymać go w łazience przez trzy dni…- powiedziałam to z takim najbardziej teatralnym dostojeństwem jakim potrafiłam.
-To było przegięcie nawet jak na ciebie, ale wiem, wiem zasłużyłem sobie
-I to bardzo, ale mieliśmy już nie poruszać tego tematu…
-Dobrze – puścił mi oczko i zajął się swoimi tostami. Do sali wchodzili kolejni uczniowie.
-Melisiątko moje zgodziło się pójść ze mną na tą imprezę, Rose też idziesz?- cała nasza gromada rozsiadła się koło siebie i dodatkowo dosiedli się do nas Al i Scorp.
-Ja pójdę z Filą, będzie moją osobą towarzyszącą- Rose złapała mnie pod ramie.
-Twoją zawsze Rosie – przytuliłam się do przyjaciółki.
- Niestety dziewczyny popsuje wasze plany Fila idzie ze mną, chyba nie zapomniałaś?
-To impreza będzie tą randką, zawsze mogło być gorzej, przynajmniej będzie dużo ludzi…- wszyscy prócz Jamesa patrzyli na mnie zszokowani.
-Nie wierze udało ci się ją zaprosić, a myślałem, że będziesz pisał do wujka Rona z prośbą o eliksir miłosny –powiedział Al, a wszyscy wy buchnęliśmy na to śmiechem.
-Ale to tylko jedno spotkanie, a tak po za tym to co z Alicją, nie masz czasem dziewczyny?
- Od dziś rana już nie, więc widzisz jestem tylko twój
-Nie dziękuje, Rose my musimy już iść.- pociągnęłam gryffonkę za sobą. Zatrzymałyśmy się dopiero przy wyjściu na bonia.
-Fila powiedz o co chodzi?
-Jak sytuacja ze Scorpiusem stoi, nie udawaj tylko, że nie wiesz o co chodzi
-No wczoraj byliśmy na spacerze, było miło, ale nie wiem
-A kto ma wiedzieć jak nie ty! Idziecie razem na imprezę?
-No niby mnie wczoraj zaprosił, ale wtedy wszyscy będą gadać…
-Rose nie zachowuj się jak dziecko. To ja tam idę przez głupie podpuszczanie z  tym idiotą .

-No w sumie masz racje- potem się pożegnałyśmy i każda poszła na swoje lekcje.




&&&&




Jak wam się podoba moja opowieść? Wkrótce dodam bohaterów i czekam na wasze komentarze. ;)

3 komentarze:

  1. Widząc Profesora Longbottoma zastanawiam się, kto jeszcze z równolatków Harrego może tam uczyć? Dziwię się również, że Slughorn nie przeszedł na ponowną emeryturę i ciągle chciałabym zobaczyć zajęcia obrony przed czarną magią, kto je prowadzi i czy ta posada po Snapie jest nadal przeklęta. 😄 Czekam na kolejny rozdział i rozwój romansu Hann i Jamesa. 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisz odpowiedź w komentarzu, kiedy wstawisz nowy rozdział! 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. Następny post wstawię w ten weekend.;)

      Usuń