czwartek, 26 stycznia 2017

   Prolog


Mam na imię Hanna Filomena Berendt i jestem jak się pewnie domyślacie czarownicą, a dokładniej uczennicą Hogwartu. Tak… to tak ładnie brzmi, ale tak do końca nie jest. Pochodzę z mugolskiej rodziny polsko-niemieckich cukierników, po otwarciu granic moi rodzice przeprowadzili się  do Wielkiej Brytanii do małego miasteczka Bath nieopodal Bristolu. Prowadzą tam małą cukiernie, która cieszy się dość dużą popularnością w okolicy. Razem z moimi rodzicami przeprowadzili się ich przyjaciele państwo Cecot ze swoimi dwiema córkami Oktawią i Melisą moją najlepszą przyjaciółką, była dla mnie jak siostra, mama mojej przyjaciółki pomaga moim rodzicom w cukierni, zaś jej tata pracuje w pobliskim biurze jako księgowy. O jejciu prawie zapomniałam o mojej siostrze, tak mam młodszą o 8lat siostrę Annę Helenę. To ona jest oczkiem w głowie wszystkich, jest prześliczną blondynka o typowo aryjskich cechach, a na dodatek wykazuje zainteresowanie i predyspozycje do rodzinnego biznesu.
Ja zaś jestem tym dziwnym dzieckiem, który już bardzo wcześnie zaczął, bo w wieku 3 lat robić różne nienormalne rzeczy. Nie byłam w tym jednak sama moja przyjaciółka także miała do tego predyspozycje. W szkole uważano nas za wariatki, nie rozumiałyśmy jak nagle nasza nauczycielka zaczęła latać, wydając przy tym różne dziwne odgłosy. W krótce się jednak wszystko szybko wyjaśniło…
-Hania ile ty możesz się ubierać? Pośpiesz się, przez ciebie się spóźnimy!!! – Moja mama była perfekcjonistką, więc wiadomo wszystko idealne. A ja jak ona to zawsze powtarzała wszystko burzyłam.
- Tak, mamo już jestem.- Stanęłam przed nią, czekając na jakieś uwagi dotyczące mojego stroju, nie dostałam jednak żadnych słów krytyki. Miałam na sobie swoją ulubioną niebieską sukienkę w czerwone kwiatki.
 -To dobrze, a więc chodźmy Państwo Cecot za pewne już nas oczekują.- Złapała moja siostrę za rękę i poprowadziła nas wszystkich w stronę domu sąsiadów. Nic nie zapowiadało, że ten obiad będzie dla mnie i dla Melisy, najlepszym obiadem na świecie. Już kończyliśmy jeść kiedy do jadalni wleciały dwa puszczyki, jeden zrzucił list przed mną, drugi przed Melisą.
                                 Szanowna Pani Berendt,
Mamy przyjemność poinformowania Panią, że został Pani przyjęty do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pańskiej sowy nie póżniej niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,
Minerva McGonagal, dyrektor.
- Co?????? Dostałam się do szkoły magii?!- Mówiąc to prawie piszczałam.
- Ja też, będzie razem.!
- To wszystko tłumaczy, te wasze latające przedmioty i gadające koty. - podsumowali wszyscy rodzice.

I tak 1 września udałyśmy się na pociąg na peron 9 ¾, miałyśmy problem ze znalezieniem go na Londyńskiej stacji, ale natknęłyśmy się na rodzinne Weasley, którzy pomogli nam się na niego dostać. I tak zaczęła się moja przygoda z magią.

3 komentarze:

  1. Całkiem fajny pomysł na opowiadanie, choć pewnie oryginalność wszelkich fanfiction o HP zanikła już dawno, nadal jestem zainteresowana. Cóż, od strony technicznej jest trochę gorzej, niestety, przydałoby Ci się popracować nad interpunkcją i językiem. To tylko takie uwagii, a ja idę czytać dalej. 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za uwagi, poprawię jak najszybciej.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!
    Reklama bloga zostaje usunięta z zakładki FanFiction / HP / Czasy nowego pokolenia w związku z przedawnieniem (ostatni post opublikowany ponad rok temu).
    Zapraszamy do ponownego zgłoszenia się w odpowiedniej zakładce po spełnieniu wymogów naszego regulaminu.
    Pozdrawiamy serdecznie
    załoga Katalogowo

    OdpowiedzUsuń